czwartek, 18 września 2014

Rozdział czwarty

Dzisiaj pierwszy dzień zawodów. Nawet jeśli kogoś jeszcze nie zdążyłam poznać to teraz powoli przyzwyczajam się do nieznanych twarzy. Ale jest też wiele stałych osób. Nie tylko na samym torze, ale na widowni. Na przykład pan Smith, który jest już w podeszłym wieku, jednak jego żona jest nowa. Wcześniej nie przyszła, ale to dlatego, że dopiero dwa lata temu wzięli ślub. Jakie to słodkie, że nawet w ich wieku mogli znaleźć sobie drugą połówkę.
-Kochanie-tata sprawdzał coś na jakiś kartkach, wołając mnie.-Idź sprawdź czy są jakieś problemy. Carter jest gdzieś przy ludziach West, bo coś się stało i potrzebowali pomocy.
-Dobrze.
-Powodzenia-krzyknął jeszcze za mną.
-Dzięki-mruknęłam bardziej sama do siebie.
Nie wiem od kogo zacząć...tutaj jest tyle osób i zawodników. Hope wszyscy wiedzą, że chcesz zacząć od Mike'a... Och zamknij się głosie w mojej głupiej główce. Ale rzeczywiście zaczęłam od ekipy Clifforda. Podeszłam do nich. Calum rozmawiał z kimś przez telefon, Luke ostatecznie wszystko sprawdzał, Ashton gdzieś zniknął, a Michael...no cóż. Rozmawiał z jakąś starszą kobietą.
-Cześć Hope-pomachał mi.
-Cześć-podeszłam do nich.
-Yyy...mamo to jest Hope, Hope to jest moja mama Karen-przedstawił nas.
Podałam jej dłoń, którą uścisnęła.
-To jest ta Hope?-przeciągnęła moje imię.-Ta Hope, o której tyle mi opowiadałeś?-spytała syna, uśmiechając się szeroko, a następnie dodając.-Miło mi cię poznać.
-Mi panią także.
-Przyszłam sprawdzić, czy wszystko jest w porządku...
-Ze mną-wtrąciła się zguba.-Ależ oczywiście-cmoknął mnie w policzek.
-Zrób to jeszcze raz Irwin, a obiecuje, że osobiście dopilnuje żebyś...
-Spokojnie-Michael odciągnął mnie od tego idioty.-Bez takich gróźb. On serio się wystraszył. To był tylko niewinny pocałunek w policzek.
-Ma czego. Niech mnie więcej nie cmoka. Nienawidzę tego-popatrzyłam na całą ekipe i dodałam.-Widzę, że wszystko idzie dobrze.
-Jak po maśle.
Patrzę na niego przez chwilę, a potem odchodzę. Za moimi plecami słyszę jeszcze krzyk Clifforda abym jeszcze do nich wpadła, bo Ash będzie tęsknił.
Mike opowiadał swojej mamie o mnie! Tylko o tym myślałam przez cały dzień, nie byłam zdolna to przestania. Cały czas miałam przed oczami uśmiechniętego blondyna o pięknych zielonych oczach. Ile razy już się nim zachwycałam? Chyba bardzo dużo. Ale on jest taki słodki!
-Skarbie-mój brat zaczął przedrzeźniacz tate.-Przestań już tyle myśleć o chłopcach i pomóż nam
-Spadaj-walnęłam go w rękę.-I odpowiedz brzmi nie.
-Sama spadaj-walnął mnie w głowę i sobie poszedł.
Ah ten mój kochany braciszek. Pewnie zauważył jak wyglądam...jak burak. Ale serce nie sługa, prawda? Nie da się zostawić tego tak po prostu. Nawet gdybym chciała przestać, to jeszcze więcej o nim myśle. Czasami mi się śni w nocy, ale to nic strasznego. Jego mama, przyjaciele też mnie znają,
czy to znaczy, że to jedna z tych „trudnych sytuacji”? Wciąż pamiętam sen z mamą, ale nie rozumiem na kogo mam uważać? Kogo mam się bać? Dlaczego teraz, po dwóch latach od jej śmierci przyśniła mi się. Nawet po wypadku nie miałam z nią żadnych snów, była zawsze cisza. To było wręcz straszne. A teraz, gdy każda myśl krąży wokół jego, ona się pojawia i ostrzega mnie przed...nie wiem kim.
Ale jedno wiem na pewno.
Zakochałam się w Michael'u Cliffordzie na zabój.

1 komentarz:

Każdy wasz komentarz daje mi niezwykłą motywacje do dalszego pisania i dziękuje za każde słowo.